Beskid Mały jest ciekawą opcją na weekendową wyprawę na szlaki. Do zalet należy zaliczyć dogodny dojazd , dostepność gastronomii i oczywiście widoki. Trasa rozpoczyna się w Wilkowicach-Bystre. Szukamy miejsca postojowego w pobliżu czerwonego szlaku. Wokół wszędzie zakazy i mało miejsca.
Ostatecznie samochód upchnęliśmy przy głównej drodze, po przeciwnej stronie szpitala. Zmieściło sie tam zaledwie sześć samochodów, czyli warto się wybierać raczej wcześnie. Wydobyliśmy sprzęt, zwierza i ruszamy drogą w kierunku Bielska, do szlaku czerwonego.
Szlak od samego początku pnie się ostro do góry. W ciepłe dni, zapewne daje opalić nie jednemu turyście. W wyższych partiach, zdobywamy zbocze po lewej stronie. Po czterdziestu minutach, wychodząć na szutrową drogę, docieramy w pobliże studenckiej chaty Rogacz. Można tu wynająć nocleg i skorzystać z kuchni. Chatka jest także wynajmowana na wyłączność. Dostępność można sprawdzić na stronie internetowej.
Na rozdrożu, powyżej Rogacza szlak czerwony opuszcza drogę. Skręcamy za czerwonymi znakami w zarośla. Od tego miejsca nie pokonujemy już dużych wzniesień. Piętnaście minut zabiera dotarcie na otwarty teren pokryty łąkami. Chwilę później wyłania się Chata turystyczna na Magurce. Przed chatą pustki. Teraz uświadamiamy sobie, że wybraliśmy raczej mało uczęszczany szlak. Gdzieś na nami podąża cztero osobowa rodzina. Dotychczas nikogo więcej nie mijaliśmy
Przed chatą turysta znajdzie wszystko czego potrzebuje do szczęścia - obszerny teren ze stołami, miejsce na ognisko, możliwość wynajęcia noclegu w wiacie oraz wspaniałe widoki. Rzecz jasna dostępny jest sklep obficie zaopatrzony przez przemysł browarniczy. Znajdzie się także coś dla wielbicieli kawy i ciastka. Nie rzucił się w oczy żaden węzeł sanitarny. Nie starczyło nam uporu aby zweryfikować tę kwestię. Czyż nie jest oczywiste, że w sąsiedztwie piwa, toaleta jest i to ponad wszelką wątpliwość?
W pewnym momencie naszą uwagę pochłonął zbliżający się warkot. Szybko okazało się, że terenowym pojazdem, pamiętającym zaprzyjażnione wojska zza wschodniej granicy, podjechali tubylcy w celu uzupełnienia zapasów. Sprawnie załatwilo temat i niebawem zniknęli w oddali razem z "gazikiem".
Dalej, lekkim łukiem w prawo, okrążamy zabudowania i wyruszamy na poszukiwanie schroniska. Szacunkowy dystans to 10 min.
Przed schroniskiem wrzawa. W tym miejscu krzyżuje się kilka szlaków, które są mocno uczęszczane. Do schroniska nie można wchodzić ze zwierzętami, udaje się jednak znaleźć miejsce siedzące na zewnątrz. Korzystając z wiosennego słońca, raczymy się zakupionym asortymentem w towarzystwie pozostałych turystów.
Dalej szlak zmienia kolor na niebieski. Wiedzie grzebami. Łagodnie unosząc sie i opadając nie przysparza żadnych trudności. dowodem tego są licznie obecni emeryci z uśmiechami na twarzy. Czupel wyłania się po około 20-30 minutach. Wykonujemy pamiątkową fotografię i wracamy w kierunku schroniska.
Tuż za ogrodzeniem schroniska skręcamy w lewo za zielonmi znakami. Wąska, kamienista ścieżka wiedzie stromo w dół. W pewnym momencie wychodzimy na asfaltową, spacerową drogę. To zapewnie tędy do schroniska dostają sie turyści z wózkami dziecięcymi. Dalej szlak podąża za asfaltem, ścinając tu i ówdzie zakręty. Szukamy ścieżek po prawej stronie aby skrócić sobie drogę do samochodu.