W piątek przed południem, w biurze odebrałem telefon od Jadwigi. Dzwoniła z informacją, że kwatera jest OK. Są wolne miejsca. Mamy się pakować. Nastąpiła chwila zadumy. Olśniło mnie, że dzień wcześniej ekipa wyruszyła na Węgry i mieli się odezwać jak wyglądają sprawy. Właśnie rozpoczyna się długi weekend. O 13.30 jeszcze nie byliśmy gotowi z decyzją czy jedziemy, a przecież trzeba formalnie załatwić urlop na poniedziałek. Około czternastej była już decyzja o wyjeździe i urlopie. 

 

Wielkie przygotowania do wyprawy nad Balaton

Do domu wróciłem po 17tej. Ustaliliśmy, że jedziemy w nocy. Całe pietnaście minut pomieszkałem i wybiegłem na siatkówkę, łapać resztę pogody. Prognozy pogody dla kraju były mało optymistyczne. Dzień wcześniej zakończyła się fala upałów. Nadciągają burze. Cieszę sie, że jedziemy.

W tym tygodniu bodaj po raz pierwszy słyszałem cokolwiek w radio o Balatonie. Jadąc w czwartek lub piatek do pracy, redaktorzy przekazali, że nad Balatonem panują sakramenckie upały a woda w samym Balatonie ma temperaturę 30 stopni (w potocznym rozumieniu nie nadaje sie do użytku). Przypomniałem sobie o tym na boisku siatkowym, patrząc w niebo z obawą, że deszcz może zakończyć nasze rozgrywki. Na szczęście nic takiego się nie stało. 

Po godzinie dwudziestej pakowanie. Budzik ustawiony na 2.00 i szybkie spanie. Noc przyniosła gwałtowne opady i porywisty wiatr. O drugiej nie było sensu wstawać, taka była nawałnica. Kolejne podejście o godzinie trzeciej - pogoda bez zmian, ale już wstajemy. Szybka kontrola poślizgu na bramkach A4 wskazała piętnaście min poślizgu. Zakładamy, że będzie rosnąć. Jedziemy przez Racibórz. Dopiero o czwartej przestało lać. Byliśmy już w samochodzie. Po drodze zaś nie spadła ani kropla.

 

Południowy Balaton - dojazd

Jedziemy szybką, acz wygodną trasą nie szczędząc opłat na winiety (Ostrawa, Brno, Bratysława, Gyor, Hegyfalu). W radio mówią o szkodach na północy Polski wywołanych przez nawałnicę. Na najdalej wysuniętym na południe krańcu Balatonu meldujemy się po sześciu i pół godzinie komfortowej jazdy. Zdecydowanie polecam. 

Pierwsze wrażenia:

1. Węgierskie gałęzie machają do nas sugerując, że dalej jest wietrznie. Na jeziorze całkiem spora fala. Słońca raczej mało. Krótki rękaw to słaby pomysł. Gdzie te upały?

2. Lokalne drogi pośród gęsto ustawionych pensjonatów są niezwykle wąskie. Za to wzdłuż jeziora ciągną się kilkometry malowniczych tras rowerowych. Ponad 200 km trzeba przepedałować aby okrążyć Balaton. Sądząc po ilości rowerzystów, chętnych do wycieczek nie brakuje. Na drodze publicznej rowerzyści się raczej nie pojawiają (zakaz).

3. Nad jeziorem pusto. Spodziewałem się tłumów. Infrastruktura jednak gotowa jest na gości. Dostępne jest wszystko co niezbędne dla ciała i dla ducha.

4. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie na ulicy dogadać się z Madziarami inaczej niż po niemiecku.

Gospodarze przyjęli nas bardzo ciepło. Z serdeczności zrozumieliśmy szczątki ale zakładamy, że uśmiech oznacza dobrą wolę. W tajniki posesji wprowadzili nas Jadzia z Jarkiem. Zrzuciliśmy toboły w pokoju i we czwórkę udalismy się na zwiedzanie okolicy. Czyż nie jest logiczne, że 24 godziny na miejscu wystarczają aby wszystko poznać i stać sie przewodnikiem? Jadzia wszystko wie, stwierdzono komisyjnie i będzie nas oprowadzać.

Pierwsze łakome zwiedzanie objęło główne uliczki miejscowości i kilka lokalnych knajpek oglądanych przez witrynę. Łupem pada pierwszy langosz. Oczywiście na ostro. Aż dym z uszu poszedł. Jest OK. Okolica urokliwa. Głęboko w zatoczce majestatycznie unoszą się jachty.

jachy balaton

 

Idziemy nad jezioro sprawdzić, gdzie pochowali się ludzie. Nie doszliśmy gdzie, natomiast stało sie jasne przed czym zwiali. Nie nazwałbym tego sztormem, ale głowę urywało zdecydowanie. Sobota a w wodzie nikogo. Generalnie ludzi jak na lekarstwo. Odnoszę wrażenie, że sami ciekawscy. Podobnie jak my.

 

wiatr nad balatonem

 

Do lokalnych specjałów oprócz langosza można zaliczyć różnego rodzaju gulasze i leczo na bazie papryki i męsa. Stoiska targowe są obficie zaopatrzone w lokalne owoce, wśród których królują monstrualnych rozmiarów, rozpływające się w ustach brzoskwinie oraz mięsisty arbuz. Lokalne specjały browarnicze niczym nie ustępują polskim markom.

 

balaton weekend

Naturalnie brzegi jeziora pokryte są trawą. Plaże piaszczyste należą do rzadkości. Infrastruktura turystyczna jest przygotowana na wysokim poziomie. Wszędzie jest czysto. Trawniki są odpowiednio przystrzyżone. Wzdłuż jeziora znajdziemy mnóstwo ścieżek prowadzących do niezagospodarowanych komercyjnie brzegów, na których można się wyłożyć z daleka od zgiełku, gwarantujących spokój i prywatność. Zakładam, że jest tak w mniejszych mniejscowościach. 

Północny brzeg Balatonu jest urozmaicony wzgórzami, na których uprawiane są winorośle. W sklepach znajdziemy wiele gatunków produkowanego lokalnie wina. Można też skorzystać z degustacji bezpośrednio u producentów.

 

Balaton południowy - zwiedzanie okolic 

W południowej części Balatonu warto odwiedzić miasto Keszthely. Znajdziemy tam wspaniały pałac z parkiem i palmiarnią, kilka muzeów, ładną starówkę oraz piękną, piaszczystą, miejską plażę.

keszthely