Z okolicy wyraźnie widać kilka wież nad miastem, nie tylko kościelnych, a więc można się spodziewać ciekawych i starych zabytków. Najwygodniej jest zaparkować samochód w rynku i tu rozpocząć zwiedzanie miasta. Biała jest małym i sennym miasteczkiem i z rynku mamy wszędzie blisko. Nasze pierwsze atrakcje to dwie XVIII wieczne figury, św. Jana Nepomucena i Matki Boskiej Bolesnej, znajdujące się w centrum głównego placu miasteczka.
Nie jest żadną tajemnicą, że każdy obcy, czytaj turysta, który trafi do Białej, zaraz kojarzony jest z jej najbardziej znanym miejscem. Wiem, bo sam tego doświadczyłem zwiedzając i fotografując zabytki tego małego i cichego miasteczka leżącego na uboczu głównych szlaków drogowych. Przecież w Białej jest sporo innych ciekawych obiektów do zobaczenia i uwiecznienia na cyfrowej kliszy. O jakie miejsce chodzi ? o tym w dalszej części tej opowieści.
W pobliżu rynku i kościoła, którego historia sięga XIV wieku, dostrzegamy pozostałości po murach miejskich. Tam musimy poszukać dogodnego miejsca do fotografii, gdyż mur sąsiaduje z ogródkami przydomowymi. Nie sam mur jest jednak najważniejszy, obok murów nasz wzrok przyciąga rozległy budynek z wieżą. Nie jest to kolejny kościół, to zamek rodziny Pruszkowskich, właścicieli miasta. Nie wygląda na zaniedbany, ale chyba jest opuszczony i zaczyna niszczeć. Przy zamku, tak jak przy kościele jest ciasna zabudowa i trudno wypatrzeć dobry kadr. Wracamy do rynku. Okolice rynku i sam rynek zabudowane są starymi zabytkowymi kamienicami, wiele z nich jest zadbanych i odnowionych.
Za rynkiem kierujemy się w stronę czegoś co z daleka wygląda mi na synagogę. Wszak jeszcze do początku XIX wieku 90% mieszkańców Białej stanowili Żydzi, więc na pewno była tu synagoga. Przekonany że mam synagogę na zdjęciach (podobny w wyglądzie budynek jest w Opolu, i jest to była synagoga), kierujemy się do widocznej już baszty obronnej, będącej częścią nieistniejącej bramy Nyskiej. W jej okolicy znajduje się kolejny fragment murów obronnych, odrestaurowany za środki UE i dobrze wyeksponowany. Przyznam, że przed wyjazdem do Białej, lub jak kto woli Białej Prudnickiej, bo i ta nazwa jest poprawna przygotowałem się nieco i wiedziałem czego mam szukać w tym miasteczku.
Jadąc tu z Krzysztofem, kolegą, fotografem z Kędzierzyna poznanym na Google Panoramio, wiedzieliśmy wystarczająco sporo o Białej, a teraz realizowaliśmy nasz plan w terenie. Aby dotrzeć do najbardziej znanego miejsca w Białej, musimy zapytać się kogoś o drogę. No tak, ale poza nami nikogo nie widać w pobliżu. Jest! Jakaś starsza Pani chyba podąża do kościoła na popołudniową mszę. Pytamy. W zasadzie, nawet nie musimy pytać, ona widząc dwóch "facetów" z aparatami fotograficznymi, dokładnie wyjaśnia nam drogę. Kierujemy się w stronę ogródków działkowych i cmentarza. Tam, miły starszy Pan, znowu wskazuje nam dalszą drogę.
Dowiadujemy się że, w pobliżu rzeczki jest też „Szwedzki Szaniec”, miejsce postoju, obóz wojsk protestanckich z czasów wojny 30-letniej. Docieramy do głównego celu naszej wyprawy. Za cmentarzem, na skarpie, stromo opadającej do doliny rzeczki Biała, znajduje się kirkut, największy na Górnym Śląsku, gdyż tylko w Białej, Żydzi mieli przywileje by swobodnie tu mieszkać i chować swoich zmarłych. Tu też grzebano zmarłych z tak odległych miast jak Opole. Powstał na początku XVII wieku, do dziś zachowało się około 1000 macew, ale podejrzewa się, że na tym terenie jest znacznie więcej pochówków, gdyż podczas badań archeologicznych wykazano kilka warstw z grobami. Stosunkowo niedawno, młodzież z Polski, Niemiec i Ukrainy uporządkowała ten teren, więc widok jest zaskakujący. Cały stok pagórka jest w macewach. Świeża, wiosenna zieleń, ożywia nieco zdjęcia i nie są tak ponure jak na stary cmentarz przystało. Kirkut zajmuje zachodni stok „Szwedzkiego Szańca” (wzgórze Kopiec, niem. Schwedenschanze), my oglądamy jeszcze resztki bramy cmentarnej i wracamy. W planie mamy dwa ostatnie obiekty do uwiecznienia na fotografii. Starą wieżę wodną z XVII wieku (1606 roku) i jej następczynię, wieżę ciśnień.
Żegnamy Białą obiecując sobie, że jeszcze tu wrócimy. Już w domu, sprawdzając zdjęcia i przygotowując opisy do nich, okazuje się że to co początkowo wzięliśmy za synagogę, jest byłym kościołem ewangelickim, obecnie zamienionym na halę sąsiedniego warsztatu stolarskiego.
tekst i zdjęcia : SL